Wirtualne Muzeum Wojny w Wietnamie

Diorama "Ostatni lot" - Bell UH-1B "Huey"

English version

Autor: Jacek Minich, Warszawa

Italeri 040 UH-1B

Diorama "Ostani lot" przedstawia hipotetyczną sytuację z okresu wojny wietnamskiej - strącony na ryżowisko amerykański helikopter oraz jedynego ocalałego członka załogi przygotowującego się do nierównej walki z północnowietnamskim patrolem. Podstawą wykonania dioramy był zestaw firmy Italerii UH-1B Huey nr 040. uzupełniony detalami fototrawionymi firmy Eduard numer 72195, dedykowanymi do tego właśnie modelu, figurki z zestawu firmy Hasegawa "NATO Pilots and ground crew" nr 1246, figurka pilota z zestawu Hasegawy "UH-60 Blackhawk", figurki Wietnamczyków z zestawu Italeri "Vietnamese army/Vietcong" numer 6079.

Budowę jak zwykle poprzedziłem chwilą planowania. Na czystej kartce papieru umieściłem połówki kadłuba sklejone tymczasowo taśmą aby określić obrys dioramy i wstępnie rozplanować rozmieszczenie jej elementów. Gdy miałem już szkic, przystąpiłem do wykonania helikoptera. Zestaw Italerii prezentował standardowy, wysoki poziom wykonania i odwzorowania detali, lecz mimo tego zdecydowałem o wykonaniu pewnych uzupełnień elementami fototrawionymi takimi jak stelaże foteli, tablica przyrządów, boczne słupki, klamki itp. Ponieważ zdecydowałem się na wykonanie drzwi pilotów jako otwartych (standardowo zestaw nie przewidywał takiej możliwości) musiałem je wypiłować i zastąpić drzwiami z zestawu elementów fototrawionych firmy Eduard numer 72269. Wprawdzie był on przeznaczony dla innej wersji helikoptera ale i tak drzwi pasowały idealnie. Ze względu na planowane wykonanie oszklenia jako uszkodzonego, zastąpiłem to z zestawu cienką folią polistyrenową (za wyjątkiem przedniej szyby).

Dorobienia wymagały też inne detale takie jak gaśnica, skrzynki amunicyjne, system mocowania uzbrojenia (same M-60 pochodzą z M113 Italeri). Jedną z figurek pilota przerobiłem i ułożyłem w ten sposób aby "wisiał" bezwładnie na pasach z głową pochyloną do przodu. Figurkę członka obsługi lotniska doposażyłem w hełmofon i lekko ułożyłem w ten sposób aby wyglądała jak pływające w wodzie zwłoki. Kolejną figurkę z zestawu obsługi lotniska po lekkim cięciu i kształtowaniu dozbroiłem w pistolet. Wietnamczyków nie musiałem przerabiać gdyż byli we właściwych pozach.

Malowanie helikoptera i figurek wykonałem farbami akrylowymi Pactra. Cieniowanie oraz podkreślenie linii podziałowych blach i załamań mundurów załatwiły olejne artystyczne farby firmy Rembrandt. Dodatkowo zastosowałem także pigmenty MIG i suche pastele (okopcenia, ślady błota itp.).

Po zakończeniu wszystkich prac przy helikopterze nadszedł czas na wykonanie podłoża pod wszystkie pozostałe elementy dioramy. Za podstawę posłużył mi docięty na wymiar kawałek sklejki grubości 0,5 cm. Po oklejeniu go odpowiednio dopasowanymi paskami polistyrenu uzyskałem "głębokość" mojego ryżowiska. Teraz nadszedł czas na ukształtowanie dna i grobli. Jak zwykle w takich przypadkach najlepiej sprawdza się masa celulozowa. Można coś takiego kupić jako gotowe do użycia, ja jednak wykonałem ją z mieszaniny wody, Wikolu, mąki, papieru toaletowego i odrobiny soli. Po wyschnięciu masy, dno zbiornika dodatkowo pokryłem cienką warstwą mieszaniny Wikolu, drobnych trocin i trawy kolejkowej. Z tej samej mieszanki wykonałem ślady szorowania kadłuba po dnie oraz wał ziemny wypchnięty przed nosem maszyny. Potem nadszedł czas na sadzenie ryżu. Imitację łodyżek wykonałem z włosia pędzla malarskiego, wklejanego w nawiercone w podłożu otwory. Imitacje pozostałych roślin zostały wykonane z różnego rodzaju zasuszonych okazów „żywej” flory i trawy kolejkowej. Po pracach "ogrodniczych" przystąpiłem do malarskich. Całość podłoża pomalowałem artystycznymi olejami, dobierając kolory "na oko" aby odwzorować charakterystyczną kolorystykę wietnamskiego terenu.

Po wklejeniu na podstawkę helikoptera, figurek i pozostałych elementów, całość ryżowiska zalałem cienką warstwą przezroczystej dwuskładnikowej żywicy epoksydowej firmy Axson. Cała tajemnica polega na tym, żeby zrobić to na nie wyschnięte jeszcze oleje artystyczne. Podczas nanoszenia żywicy (wlewałem ją w zagłębienia terenu warstwą ok 1,5 mm i rozciągałem pędzlem) mieszała się ona z farbami wchodząc w lekką reakcję co w efekcie wygląda na cząstki poruszonego mułu zawieszone w wodzie.

---

galeria

strona główna