Wirtualne Muzeum Wojny w Wietnamie

North American RA-5C "Vigilante"

English version

Autor: Jacek Minich, Warszawa

Trumpeter 01616 RA-5C Vigilante 1:72

Do budowy modelu użyłem zestawu firmy Trumpeter numer 01616, zestawu kolorowych blaszek Eduard numer 73231 , masek Montex oraz zestawu 2 dysz żywicznych firmy Aires/QuickBoost, numer 7145. Po otwarciu pudełka pierwsze wrażenie było bardziej niż dobre. Niestety po bliższym przyjrzeniu się wypraskom okazało się, że linie podziału form przebiegają w dziwnych miejscach na dodatek posiadają liczne jamki skurczowe na swojej długości - był to dość duży problem ze względu na bardzo ładny rysunek linii podziałowych i odwzorowanie nitów, które podczas dalszej obróbki trzeba było zaszpachlować i pracowicie odtwarzać. Zajęło to niesłychanie dużo czasu i wycisnęło wiele ciepłych słów pod adresem Trumpetera.

Jak zwykle przed rozpoczęciem prac małą chwilkę poświęciłem na planowanie. Zdecydowałem, że model przedstawię na pokładzie lotniskowca podczas przeglądu przedstartowego. Przeprowadziłem też małe śledztwo historyczne pod kątem udziału w wojnie wietnamskiej egzemplarzy w malowaniu z pudełka. I tu kolejne rozczarowanie. Oba malowania nie pasowały tematycznie do Wietnamu. Czekało mnie zatem wykonanie kalkomanii we własnym zakresie. Wybrałem malowanie RVAH-9 "Hoot Owls" z USS Ranger z numerem taktycznym 600, które zweryfikowałem zdjęciami znalezionymi w Internecie.

Tu zrodził się nowy problem. Zakupiony przeze mnie model to wersja późna podczas gdy wybrane malowanie nosiła maszyna w wersji wczesnej. Różnica między nimi była subtelna choć widoczna i polegała na innym kształcie boków wlotów powietrza (wersja późniejsza ma krawędź prostą, wczesna łukową), oraz innych dyszach. O ile odpowiednie dysze dokupiłem jako żywiczne to z wlotami musiałem powalczyć samodzielnie. Po prostu wkleiłem docięty kawałek plastiku, zaszpachlowałem i oszlifowałem do kształtu z planów modelarskich. Przy okazji dorobiłem turbiny wraz z tunelami we wlotach powietrza których Trumpeter nie zamieścił w swoim pudełku.

Naprawy wymagały też klapy i lotki. Rysunek nitów był nieregularny więc je zaszpachlowałem, wykonałem formę z silikonu, odlałem z żywicy a następnie wytrasowałem nowe nity i nawierciłem je wiertłem 0,2 mm. Teraz można było zabrać się za wnętrze. Choć dość dobrze wykonane w zestawie, postanowiłem je uzupełnić blaszkami Eduard. Na modelarski śmietnik poszły deski przyrządów, boczne panele, celownik i parę innych detali. Fotele zostały uzupełnione pasami, uchwytami do katapultowania i podnóżkami, tablice i panele zyskały nową jakość po zastosowaniu kolorowych blaszek bardzo wiernie odwzorowujących prawdziwe instrumenty. Nowy celownik był delikatniejszy i lepiej komponował się we wnętrzu. Dorobiłem od podstaw zawieszki RBF (Remove Before Flight) wykonując nadruk na przezroczystym papierze do kalkomanii i naklejając go pomalowane na czerwono paski folii aluminiowej.

Po wklejeniu pomalowanego wnętrza w połówki kadłuba i doklejeniu skrzydeł (ogon ze względu na malowanie w innym kolorze postanowiłem wkleić na końcu), przyszedł czas na szpachlowanie. Niestety przy okazji zatarłem wiele linii podziałowych które trzeba było ryć a imitacje nitów rozwiercać wiertełkiem 0,2 mm. Podczas kiedy te prace trwały, uzupełniłem też blaszkami golenie podwozia oraz ich pokrywy. Wykonałem również od podstaw przewody elektryczne i hydrauliczne.

Nadszedł czas malowania. Mój egzemplarz nosił standardowe dwukolorowe morskie malowanie - od dołu biały + statecznik pionowy i komory podwozia wraz z wewnętrzną stroną pokryw , od góry szary. W pierwszej kolejności pomalowałem białym golenie podwozia, statecznik pionowy, wnęki, pokrywy, klapy, lotki i spód kadłuba wraz ze skrzydłami. Po wyschnięciu zamaskowałem linię przejścia kolorów plasteliną modelarską firmy UHU a przestrzeń pomiędzy wałkami plasteliny taśmą i maskolem. Następnie prysnąłem szarym boki kadłuba i górę skrzydeł. Kolejnym etapem było malowanie galanterii czyli krawędzi natarcia (stalowoszary), krawędzi pokryw (czerwony), płyt tytanowych w okolicy dysz, osłony radaru itp. Po pomalowaniu podstawowych kolorów podkreśliłem linie podziałowe artystyczną farbą olejną (ciemniejszą niż górny kolor), a następnie wykonałem podkład pod kalkomanie błyszczącym lakierem akrylowym.

Po żmudnym powiększaniu, zmniejszaniu i obróbce w różnych programach graficznych udało mi się wyprodukować na swojej drukarce laserowej całkiem znośne kalkomanie do mojej wersji. Niektóre napisy eksploatacyjne i gwiazdy zastosowałem z pudełka a dorobiłem jedynie charakterystyczne dla danej maszyny elementy czyli godło dywizjonu, numery seryjne, numer taktyczny i oznakowanie ostrzegawcze na wlotach powietrza. Kalkomanie nanosiłem z zastosowaniem płynów Set i Sol. Po podkreśleniu linii podziałowych w miejscach kalkomanii nanosiłem kolejne warstwy błyszczącego lakieru na przemian ze szlifowaniem aby "wtopić" grubość kalki w powierzchnię modelu.

Po zakończeniu tego procesu naniosłem na model warstwę matowego lakieru i przystąpiłem do tzw. weatheringu. W pierwszej kolejności wykonałem zacieki i smugi stosując płyny firmy AK. Następnie lekkie przebarwienia w okolicy dysz plamy paliwa w okolicy korków wlewu itp. Całość zakończyłem pokryciem finalną warstwą matowego lakieru. Na zakończenie powklejałem statecznik pionowy, golenie, pokrywy, klapy, lotki i owiewki.

Teraz mogłem przystąpić do wykonania podstawki. Jako bazę wykorzystałem docięte na wymiar kawałek sklejki grubości 0,5cm z przyklejoną od góry cienką warstwą kartonu. Boki okleiłem paskami polistyrenu. W tak przygotowanej podstawce wywierciłem otwory na studzienki. Te ostatnie wykonałem z zaprasowywanych okrągłych końcówek na przewody elektryczne uzupełnionych drutem miedzianym. Całość zagruntowałem akrylowym gruntem do kartonu i pomalowałem na czarny podkład. Następnie prysnąłem szarym imitującym powierzchnię lotniskowca. Po zamaskowaniu namalowałem białe pasy i otoczki studzienek. Aby zaimitować zużycie pokładu w różnych miejscach przetarłem powierzchnię papierem ściernym wyciągając na wierzch kolor podkładu. Gdzieniegdzie naniosłem suche pastele i całość zabezpieczyłem matowym lakierem bezbarwnym.

Kolejny etap to wykonanie akcesoriów pokładowych typu hol, bloki pod koła (kawałki polistyrenu) i drabinki (lutowany drut miedziany).Po pomalowaniu ich na żółto i naniesieniu odprysków szarą farbą przystąpiłem do wykonania figurek. Pochodzą one z zestawu Fujimi obsługi pokładowej i amerykańskiej obsługi naziemnej krzyżowanych i przerabianych na różne sposoby. Figurki pilotów pochodzą z zestawu żywicznego CMK "US pilots - Vietnam era"

---

galeria

strona główna